Dorian Frątczak to wychowanek Hutnika, który z klubu wypłynął na szerokie wody, ale wrócił i obecnie może pochwalić się dobrą formą. Rozegrał do tej pory 5 spotkań, na murawie spędził 450 minut, a raz udało mu się zachować czyste konto. Jest bramkarzem ze sporym doświadczeniem, dobrze wkomponował się do drużyny, a jego gra może się podobać. Jak z jego perspektywy zmienił się „HKS”? Kto zrobił na nim wrażenie? Jak podoba mu się atmosfera na „Suchych Stawach”? Zapraszamy na rozmowę.
***
Dorian, jak wrażenia po powrocie do Hutnika?
Moje wrażenia są bardzo pozytywne. Od momentu, w którym odchodziłem dużo się zmieniło w klubie. Oczywiście na plus. Hutnik się rozwinął i rozwija, wszystko idzie w dobrą stronę. Atmosfera też jest świetna i to o czym mówię, napędza do dalszej pracy i do dalszego pokonywania kolejnych barier.
Właśnie o to też chciałem zapytać. Jak z twojej perspektywy zmienił się klub? Trochę czasu minęło. Jakie największe różnice dostrzegasz?
Największą zmianą, która nastąpiła i którą widzę od tamtego momentu jest na pewno wejście głównego sponsora, firmy „COGNOR”. Widać, że pchnęło to klub do przodu i to wielka rzecz dla Hutnika. Kiedy kilka lat temu tutaj grałem nie było takiego mecenasa, który pomagał w takim stopniu. Obecnie „HKS” może sobie pozwolić na ściąganie zawodników z potencjałem czy takich doświadczonych i to jest cenne, bo nie ukrywajmy, że te drugoligowe rozgrywki są ciężkie, zwłaszcza, jeżeli mamy na myśli grę o wyższe cele.
Miałeś okazję grać w różnych klubach i na różnych poziomach. Czy według ciebie 2 Liga poszła piłkarsko do przodu?
Tak. Uważam, że ogólnie poziom poszedł w górę. Zobacz, nie ma już bardzo słabych drużyn, takich przysłowiowych „chłopców do bicia”, rozdających punkty. Każda ekipa systematycznie punktuje – mniej lub więcej, ale robi to, a tabela jak widzimy jest mocno spłaszczona. Jedna, albo dwie wygrane windują w górę, a kiedy przegrasz to ktoś może cię przeskoczyć. Liga jest bardzo wyrównana i nie ma w niej zespołów bardzo mocno odstających.
Wracając do naszego zespołu to jak się w nim odnalazłeś? Jak zostałeś przyjęty?
Drużyna przyjęła mnie bardzo dobrze. Z wcześniejszych lat znałem się z naszym kapitanem, Krzyśkiem Świątkiem, z innymi chłopakami trenowałem w innych klubach – z Filipem Janią, Danielem Hoyo-Kowalskim czy Sławkiem Chmielem. Wszyscy byli nastawieni bardzo pozytywnie i jestem im za to bardzo wdzięczny, bo zmiana środowiska, nawet w przypadku, gdy się wraca po określonych czasie, nigdy nie jest łatwa. Udało się wkomponować.
Jest w naszej drużynie ktoś, kto piłkarsko zrobił na tobie jakieś szczególne wrażenie?
Wiadomo, że chyba to nikogo nie zaskoczy, jeżeli powiem, że takimi graczami jest dwójka jednych z najbardziej doświadczonych, czyli Deniss Rakels i Marcin Budziński. Dobre jest także to, że dają oni spore możliwości do rozwijania się tym młodszym, którzy mogą podglądać ich pracę, a co więcej zawsze są zaangażowani na 100% - to bardzo rozwojowe i przydatne, wpisuje się w te ramy, o których mówiliśmy na początku i pcha do przodu.
Muszę zahaczyć indywidualnie o twoją osobę. Widać, że jesteś w formie. Czujesz się dobrze fizycznie, tak, że twój organizm pracuje na najwyższych obrotach – co przekłada się na mecze?
Na początku powiem tak, że dobrze czuję się fizycznie i staram się to przekuwać na boisko. Mam nadzieję, że to się udaje. Nie chcę jednak „pompować” się takimi sprawami, bo zdecydowanie wole pracować w ciszy, tak, żeby na murawie ta praca, którą wykonałem podczas okresu przygotowawczego czy wykonuje w ciągu tygodnia była widoczna. W każdej rozmowie mówię również o tym, że jestem zadowolony z funkcjonowania linii defensywnej, bo to jest bardzo ważne, choć naturalnie najważniejsze jest dobro całego zespołu.
A jeśli miałbyś wskazać mecz, który drużyna zagrała najlepiej tej wiosny?
Obecna sytuacja jest taka, że remisujemy i nawet rozmawialiśmy ze sobą w szatni o tym, że chyba nikt nie przeżył jeszcze w żadnym klubie takiej serii. Wracając do pytania to wydaje mi się, że takim naszym najlepszym meczem, albo najlepszym momentem była druga połowa spotkania z Wisłą Puławy, albo ta pierwsza z rezerwami ŁKS-u.
Kończąc już, chce zapytać o to, jak podoba ci się atmosfera na „Suchych Stawach”?
Piłka nożna to sport dla kibiców, gramy dla nich i chcemy, aby na naszych spotkaniach pojawiało się ich jak najwięcej, Gdy jest oprawa, gdy jest głośno to uskrzydla i dodaje siły – mamy fanatycznych sympatyków i to jest fajne. Atmosfera jest dobra i też się rozwija, ale uważam, że musimy dążyć do tego, aby tych ludzi na naszych meczach było jeszcze więcej. Musimy i chcemy wygrywać dla fanów i po to, żeby ich przyciągać na „Suche Stawy”.
Miejmy nadzieję, że powstanie nowy stadion i to będzie piękna historia – od 2010 roku do nowoczesnego obiektu, na którym będzie mogło pojawiać się zdecydowanie więcej kibiców.