Piotr Zieliński i Robert Lewandowski godnie zastąpili wychowanka Hutnika, Łukasza Sosina, w roli kata reprezentacji Arabii. Zwycięstwo nad Saudyjczykami sprawia, że po drugiej kolejce mundialu Polacy mają na koncie cztery punkty. Sytuacja na wielkich imprezach piłkarskich w XXI wieku spotykana niezmiernie rzadko. W zasadzie tak dobry bilans mieliśmy jak do tej pory mieliśmy tylko raz – na Euro 2016. A jak już kiedyś wspominaliśmy, powodzenie reprezentacji Polski jest odwrotnie proporcjonalne do sukcesów Hutnika w ligowych poczynaniach. Toteż jedyne (oby do jutra!) wyjście z grupy biało-czerwonych w tym stuleciu zbiegło się z największą sportową klęską biało-błękitno-niebieskich. Czyli spadkiem do IV ligi po sezonie 2015/16. Jak do tego doszło?
Przypomnijmy, że po przejęciu klubu przez stowarzyszenie Nowy Hutnik 2010 drużyna bardzo szybko, bo po dwóch latach, wróciła na ten sam poziom, gdzie grała SSA. Pierwsze trzy sezony w III lidze małopolsko-świętokrzyskiej były dla Hutnika całkiem dobre, choć ani razu nie zakręciliśmy się koło walki o 2 ligę. Podopieczni autora awansu, czyli Andrzeja Paszkiewicza, zajmowali kolejno piąte, trzecie i jedenaste miejsce. Pozycja z sezonu 2014/15 z perspektywy czasu wygląda na bezpieczną, ale wtedy w zasadzie do ostatniej kolejki pewni utrzymania nie byliśmy. To, plus ogólne „zmęczenie materiału” sprawiło, że postanowiono się pożegnać po prawie czterech latach z trenerem Paszkiewiczem. Jego miejsce zajął Mateusz Staniec. Zadanie miał trudne, bowiem PZPN postanowił zawęzić III ligę z ośmiu do czterech grup. A oznaczało to, że z ligi spadnie ponad połowa drużyn. Jednak jesień w wykonaniu Hutników nie zwiastowała katastrofy. Świetnie graliśmy u siebie wygrywając wszystkie siedem meczów. Na rozkładzie mieliśmy takie ekipy, jak rezerwy Cracovii i Korony. Do tego wyszarpanie w końcówce wygranej z Czarnymi Połaniec, albo rozbicie 5:1 Porońca (choć to akurat nic nie dało, bo goście wycofali się z rozgrywek i wynik anulowano). Z wyjazdowych meczów na uznanie zasługuje choćby pokonanie w derbach Garbarni. Po jesieni zajmowaliśmy czwarte miejsce i nad ósmym (które okazało się na koniec być pierwszym spadkowym) mieliśmy cztery punkty przewagi. Niewiele więcej, bo sześć, traciliśmy do liderującej trójki (Garbarnia, Soła i KSZO).
Sportowo było dobrze, niepokoiła jednak sytuacja finansowa klubu. Niewielka frekwencja i nieliczni sponsorzy nie byli w stanie zapewnić odpowiedniego budżetu i niestety piętrzyły się zaległości wobec piłkarzy. A to groziło powtórką z sezonu 2009/10, czyli rozkładom dobrze funkcjonującego organizmu.
Wtedy jednak, po raz kolejny, do akcji wkroczyli sympatycy Hutnika. Na jednym z grudniowych spotkań z zarządem w sali konferencyjnej postanowiono zorganizować akcję „Koło ratunkowe”. Polegała po prostu na zbiórce połączonej z aukcjami przeróżnych pamiątek. Okazało się, że fani HKS-u mają zarówno nieźle wyposażone szafy, jak i dużo hojności i chęci pomocy. Licytowano przeróżne gadżety, od unikalnych koszulek, proporczyków, szalików po... dzieła sztuki z hutniczymi motywami. Sporą pomocą wykazali się też choćby zaprzyjaźnieni kibice z Magdeburga. Łącznie zebrano ok. 80 tys. zł. na spłatę zaległości, zdecydowaną większość piłkarzy udało się zatrzymać.
Niestety, entuzjazm jaki powstał podczas zimowej zbiórki szybko został zgaszony. Drużyna Hutnika w niczym nie przypominała tej z jesieni. Świadczyły o tym choćby kompromitujące porażki na Suchych Stawach z rezerwami Wisły (1:6), Garbarnią (0:3) czy na Cracovii z jej drugą drużyną (5:1). Nieliczne wygrane na niewiele się zdały i szybko musieliśmy pogodzić się ze spadkiem, którego w zimie nikt nie zakładał.
Tydzień po zakończeniu sezonu ligowego we Francji ruszyło Euro 2016 i zdecydowana większość kibiców Hutnika gorycz ze spadku osładzała sobie dopingowaniem Pazdana i spółki w przechodzeniu kolejnych rund Mistrzostw Europy. Klubem z Suchych Stawów interesował się mało kto, a spadek oznaczał nie tylko sportową degradację, ale także sporę tąpnięcie zarówno w drużynie, jak i w strukturach klubu. Na szczęście znaleźli się kontynuatorzy chlubnej idei odbudowy dumy Nowej Huty. A ich działania, rozpoczęte wtedy praktycznie na dnie, obserwujemy do dziś. Ale o tym innym razem, bo ta historia zasługuje na osobne opowiadanie.