Gdy rolę trenera Hutnika przestał pełnić Andrzej Paszkiewicz zespół znajdował się w strefie spadkowej z trzypunktową stratą do bezpiecznego miejsca. Po sześciu meczach trenera Bobli status quo został utrzymany. Czy to oznacza, że zmiana szkoleniowca nic nie wniosła? Oczywiście, że nie. Hutnik (na szczęście) dostosował się do rosnącej formy drużyn z dolnych rejonów tabeli i pozostaje w grze o utrzymanie w 2 lidze.
Trener Paszkiewicz w trzynastu meczach zdobył dziesięć punktów. Z kolei jego następca do dorobku ledwie o punkt skromniejszego potrzebował ponad połowę mniejszą liczbę spotkań. Najdobitniej progres Hutnika widać na średniej zdobywanych punktów na mecz (1,5 do 0,77 na korzyść nowego coacha). A przecież nasi rywale od 8 października nie należeli do najłatwiejszych. Trzech z nich to ekipy kręcące się wokół czołowej szóstki. Jedyną porażkę zanotowaliśmy po dramatycznym meczu w Olsztynie, z ekipą z Warmii, która od tego spotkania złapała wiatr w swoją mazurską żaglówkę i do końca jesieni wygrała wszystkie mecze (w tym z liderem z Kołobrzegu). Na docenienie zasługuje na pewno też dość sensacyjne zwycięstwo w Pruszkowie, czy niedawne odrobienie strat u siebie z Wisłą Puławy. Żeby znaleźć ostatni mecz, w którym punktujemy, mimo dwóch bramek straty podczas meczu, trzeba się cofnąć aż do jesieni 2019 i trzecioligowego pojedynku z Avią Świdnik. Choć każde zwycięstwo jest wyceniane na trzy punkty to jednak chyba najważniejsze w ostatnim czasie jest to z rezerwami Śląską, czyli naszym bezpośrednim sąsiadem w tabeli. Cenny był także punkt we Wronkach, który sprawia, że Lech II jest pierwszą odhaczoną drużyną, nad którą mamy przewagę na koniec sezonu w bezpośredniej rywalizacji.
W jednym z poprzednich odcinków wspominałem, że średnia punktowa „jeden na mecz” może pozwala trzymać jakiś dystans do bezpiecznego miejsca, ale raczej nie ma szans na koniec utrzymać się w lidze z liczbą punktów równą liczbie meczów. Potwierdziło się to bardzo szybko. Siedemnaście oczek na formalny koniec rundy jesiennej oznaczało stratę równą „0”. Ale strata do bezpiecznego miejsca zwiększa się równolegle ze spadającą temperaturą za oknem. Już po pierwszej kolejce „wiosennej” jest równoznaczna z „-2”, a teraz już „-3”. Po prostu – wszystkie ekipy z dolnych części tabeli wzięły się ostro do roboty. Po trzynastu kolejkach strefę spadkową dzieliły z nami takie zespoły, jak Motor, Pogoń i rezerwy Lecha. Teraz te ekipy zajmują miejsca 10-12. Chociaż o spokoju tam na pewno nie ma mowy. Ba, 8 w tabeli Górnik Polkowice ma nad strefą spadkową zapas jedynie czterech oczek.
Dlatego tym bardziej cieszy, że mimo rokowań ekspertów nie jesteśmy w tym sezonie „drugim Sokołem Ostróda”, z ogromną stratą do peletonu. Mimo fatalnych momentów udało się nam podnosić i odgryzać. Także tym najlepszym, o czym świadczy choćby wygrana z Olimpią Elbląg. A już ostatnie sześć spotkań z bilansem 2-3-1 to naprawdę dobra robota naszej drużyny i nowego trenera. Jeśli na wiosnę utrzymamy podobny poziom punktowania na koniec sezonu powinniśmy mieć te wymagane „czterdzieści parę” punktów dających utrzymanie. Nie będzie to łatwe zadanie, bo oznacza, upraszczając, granie systemem wygrana/przegrana. Ale takiej gry „w kratkę” wszystkim nam życzę.