"Za dziesięć dwudziesta" (20) - hutniczy komentarz subiektywny

Dziś trudno w to uwierzyć, ale w w połowie lat dziewięćdziesiątych Hutnik mógł się pochwalić najlepszych stadionem w Krakowie. To właśnie dlatego towarzyski mecz Polski z Węgrami w 1994 roku odbył się właśnie na Suchych Stawach. Trybuny bez wszędobylskiego gruzu, z niewybrakowanymi ławkami i prostym, nie zardzewiałym płotem to były atuty wówczas dla wielu polskich klubów nieosiągalne. Dwa lata później na Ptaszyckiego 4 zawitały europejskie puchary. Chyba nie trzeba nikomu przypominać, że przybysze z AS Monaco nie byli zachwyceni ani trybunami, ani murawą naszego obiektu. Pamiątką z czasów pucharu UEFA były plastikowe krzesełka w okolicach trybuny honorowej. W takim stanie Suche Stawy były świadkiem zjazdu Hutnika z elity aż do regionalnej III ligi.

Nadzieje na lepszą przyszłość, zarówno sportową, jak i infrastrukturalną przyniósł XXI wiek i nowe pokolenie kibiców Hutnika, które reprezentował choćby ówczesny radny Krakowa – Maciej Twaróg. Z jego inicjatywy miały miejsce pierwsze od niemal dekady inwestycje na Suchych Stawach. Przede wszystkim na trybunie naprzeciwko budynku klubowego pojawił się napis z krzesełek „Hutnik”. Sporo zyskała też baza treningowa. Hutnik otrzymał np. boisko ze sztuczną nawierzchnią i oświetleniem oraz halę balonową. W planach było jeszcze oświetlenie głównego obiektu, ale tego się niestety nie doczekaliśmy. A kadencja Maćka skoczyła się w 2006 roku.

Złudzenia odżyły rok później, gdy niespodziewanie Polska (razem z Ukrainą) uzyskała prawo do organizacji Mistrzostw Europy w 2012 roku. Stadion Wisły był kandydatem na główną arenę zmagań, zaś u nas miał powstać porządny obiekt treningowy. Przy tej okazji sporządzono całkiem przyjemny projekt nowego stadionu z trybunami blisko boiska i oświetleniem. Kraków przegrał jednak batalię o Euro z Warszawą, Poznaniem, Wrocławiem i Gdańskiem, więc i my mogliśmy zapomnieć o większych inwestycjach. Choć obiekt, jako swój treningowy, wybrała reprezentacja Anglii, to ograniczono się do wymiany krzesełek na trybunie honorowej i remontu szatni.

Działo się natomiast w okolicach Błoń, gdyż budowano nowe obiekty zarówno Wiśle, jak i Cracovii. Powstał problem rozgrywania meczów obu drużyn. Grano np w Sosnowcu, lecz porzucono ten plan, na rzecz pomysłu gry na Suchych Stawach. Żeby tak się stało obiekt Hutnika musiał zostać dostosowany do wymogów ekstraklasy. Zaczęto zwozić rekwizyty trybun z Kałuży (dach, oświetlenie, krzesełka) i Reymonta (tylko krzesełka) i upychać to na naszych trybunach. W pierwszej kolejności pojawiły się słupy oświetleniowe. Dzięki determinacji kibiców pierwszym meczem przy oświetleniu na Hutniku był nasz mecz – pamiętne spotkanie z Czarnymi Połaniec. Potem przyszła ciężka wiosna z niewyobrażalną dotąd sytuacją: Suche Stawy odwiedzali kibice Wisły i Cracovii, a nie było na nich fanów Hutnika, którzy zbojkotowali drużynę SSA. Po to, by jesienią z przytupem powrócić na mecze już swojego, Nowego Hutnika 2010. Inwestycje jakie były to były, ale co by nie mówić, oświetlenie i dach nad trybuną prostą zmieniły na plus komfort oglądania meczów i prezentację fanów z Nowej Huty. Było głośno i efektownie, niestety, tylko przez kilka lat. Przypomniano sobie o umowie z klasztorem zmuszającej miasto do demontażu słupów jesienią 2016 roku.

U progu 2019 roku w sercach fanów z Nowej Huty znów zatliła się nadzieja. W budżecie miasta przeznaczono środki na rozpoczęcie prac nad nowym obiektem Hutnika! Jednak w nie do końca jasnych okolicznościach z inwestycji się wycofano...

Przestarzały, ogołocony ze świateł i wykreślony z budżetu stadion służył nam do roku 2020, gdy po pandemicznych historiach Hutnik powrócił na szczebel centralny. Powrót był jednak na pół gwizdka, gdyż komisja licencyjna PZPN uznała nasz obiekt za niegodny gry na trzecim szczeblu rozgrywek. Poszło choćby o krzesełka, rzekomo z materiału łatwopalnego. I zrobiło się nerwowo. W pierwszej kolejności należało znaleźć stadion zastępczy – tym stał się obiekt Garbarni. Potem wybrano koncepcję dostosowania trybun do wymogów drugoligowych. Padło na postawienie trybuny na 1000 osób... pomiędzy starą trybuną a boiskiem. To sprawiło, że aktualnie dysponujemy jednym z bardziej specyficznych obiektów sportowych w Polsce (podobny patent przy takich samych okolicznościach zastosowano na stadionie Gwardii Koszalin). Trybunka, nawet jak na nasze standardy, jest bardzo kameralna – ma jedynie sześć rzędów siedzeń. Plusem dla koneserów piłki jest niewątpliwie bliskość boiska. Poza trybuną wyremontowano też trybunę główną. A do dyspozycji kibiców (po raz pierwszy w siedemdziesięcioletniej historii klubu!) oddano w końcu przyzwoite i schludne punkty gastronomiczne i sanitarne. Pojemność stadionu wynosi teoretycznie 1866 osób, w praktyce można organizować tu tylko mecze do 999 widzów (brak technicznych możliwości organizacji imprez masowych).

Inwestycje na naszym stadionie z 2020 były pierwszymi od szesnastu lat przeprowadzonymi z myślą o Hutniku. W międzyczasie działano doraźnie, by zrealizować tymczasowe rozwiązania dla Wisły, Cracovii i reprezentacji Anglii.

Przy okazji tegorocznego walnego zgromadzenia podano do publicznej wiadomości, że są plany dużo konkretniejszej modernizacji obiektu. Przy Ptaszyckiego ma powstać obiekt na 6-8 tysięcy, z zapleczem handlowym itd. Niebawem ma powstać projekt, a wbicia pierwszej łopaty spodziewać się możemy w 2025 roku.

Po tym co się (nie) działo na stadionie Hutnika w ostatnich dekadach trudno się dziwić, że wieść wywołała wśród fanów umiarkowane uczucia. Jaki będzie nowy/przebudowany stadion? Czy w ogóle powstanie, a może czeka nas zawód podobny jak w 2007 czy w 2019 roku? Tego nie wie chyba nikt.

A jaki ma być? Jak ma wyglądać wymarzony stadion Hutnika, który miałby powstać na 75-lecie klubu? Sam się zastanawiam, czy po latach niespełnionych obietnic, edytowanych budżetów i zakurzonych projektów jest sens się nad tym zastanawiać. Ok, jeszcze raz dam się ponieść - ale to już w następnym odcinku...

Wstecz