"Za dziesięć dwudziesta" (15) - hutniczy komentarz subiektywny

Po jesieni Hutnik zajmuje miejsce w strefie spadkowej. Jednak na Suchych Stawach nie załamują się i komunikują pełną mobilizację. Słowa przechodzą w czyny w postaci ruchów transferowych. Przebudowana drużyna zapowiada nieustępliwą walkę o 2 ligę w wiosennych potyczkach.

Tak brzmi nasze uniwersalne przesłanie już trzecią zimę z rzędu.

No cóż, nie było łatwo nam po wielu latach wrócić do rozgrywek ogólnopolskich. Poza walką na boisku nie obyło się bez wiadomych przepychanek w gabinetach. Nie jest też lekko nam w nich grać. Zwłaszcza pierwsze rundy to katorga dla piłkarzy i kibiców z Nowej Huty. Ale ligowe trudy działają na nas mobilizująco i mimo całościowo kiepskich wyników jesienią nikt nie składa broni przed nadchodzącą wiosną.

W klubie dobrze wiedzą, że jeśli coś nie działa dobrze, to, owszem, najpierw trzeba dać szansę, ale bez przesady. Czasem po prostu należy wstrząsnąć szatnią, ze zmianą trenera i połowy drużyny włącznie.

Ten schemat znamy na Suchych Stawach bardzo dobrze już od sezonu 2020/21. Mimo sensacyjnego zwycięstwa na inaugurację z GKS-em Katowice na koniec jesieni uciułaliśmy jedynie 13 punktów w 17 meczach. Marny wynik martwił, jednak w żadnym razie nie oznaczał kapitulacji. Zwłaszcza, że do bezpiecznego miejsca traciliśmy 3 punkty. Trzeba brać poprawkę, że dzięki reformie ekstraklasy z naszej ligi spadały jedynie trzy kluby. Poza tym, zgodnie z terminarzem, aż 12 z 19 wiosennych meczów zagrać mieliśmy na Suchych Stawach.

Ruchy kadrowe rozpoczęto od zmiany trenera. Leszka Janiczaka zastąpił Szymon Szydełko. I do Hutnika zaczęli trafiać piłkarze, którzy dobrze znani byli trenerowi z Podkarpacia. Z perspektywy czasu można stwierdzić, że były to transfery w większości udane. Już w pierwszym meczu bramkę zdobył Michał Kitliński (w dalszej części sezonu dołożył jeszcze cztery). Dobrze spisywali się ze swoich zadań Tomasz Wojcinowicz i Piotr Zmorzyński. Nie przebił się jednie Kamil Bełczowski – po prostu przegrał rywalizację o skład z Abdallahem Hafezem i Kamilem Sobalą. Warto dodać, że już w trakcie rundy Hutnik był zmuszony wykonać jeszcze jeden transfer. „Na już” musieliśmy znaleźć zastępstwo dla Dawida Smuga. Podstawowy bramkarz nabawił się fatalnej kontuzji, która wyłączyła go do końca sezonu. W bramce stanął wypożyczony z Podbeskidzia wychowanek klubu z Nowej Huty – Arkadiusz Leszczyński. I spisał się bardzo dobrze, walnie przyczyniając się do świetnej wiosny i utrzymania. Hutnicy w 19 meczach zdobyli 32 punkty. Średnia 1,68 na tle tej jesiennej (0,76) wygląda wręcz znakomicie.

Wiosna rozbudziła apetyty na Suchych Stawach. Zwłaszcza, że udało się zatrzymać w drużynie znaczną część piłkarzy. Z zawodników, którzy wygrali w Rzeszowie ze Stalą w meczu zapewniającym nam 2 ligę, pożegnaliśmy się jedynie z Sebastianem Olszewskim (wybrał grę w Chojnicach) i Mateuszem Ozimkiem (decyzja klubu). Ze względu na wymogi regulaminowe do klubu sprowadzono kilku młodzieżowców, jak np. reprezentant Polski do lat 19, Daniel Hoyo-Kowalski czy Bartłomiej Frasik (bramkarz Śląska II). Niestety, Hutnik był cieniem ekipy z wiosny i szybko sobie uświadomiliśmy, że walka o utrzymanie może być jedynym naszym celem na sezon 2021/22. A momentami wydawało się, że i ten może być nieosiągalny (strata do bezpiecznego miejsca momentami wynosiła dziesięć punktów, a na koniec jesieni - osiem). Rok kończymy na przedostatnim miejscu ze średnią jeszcze gorszą niż sezon wcześniej (0,75).

Skoro tak, to zima znów oznaczała rewolucję. Trenera zmieniliśmy jeszcze w trakcie rundy, potem przyszła pora na piłkarzy. Największe nadzieje wiązaliśmy z pojawieniem się w klubie zawodników ogranych w wyższych ligach, jak Adrian Basta (67 meczów w Ekstraklasie, 131 w 1 lidze) czy Sebastian Zalepa (odpowiednio 2 i 131). Niestety, występy obydwu były rozczarowaniem. Dość powiedzieć, że przez całą wiosnę zagrali w Hutniku łącznie tylko 10 meczów, a po sezonie trafili do klubów czwartoligowych. Podobną drogę przebył Szymon Stasik (6 meczów w Hutniku). Jeszcze niżej, bo w V lidze, wylądował Łukasz Skrzypek (7 meczów wiosną, ale wszystko z ławki). Piłkarzami, którzy zagrali u nas wiosną dwucyfrową liczbę spotkań byli: Mateusz Wyjadłowski, Filip Becht i Kacper Andrzejewski. Ten ostatni jest jedynym zawodnikiem pozyskanym zeszłej zimy, który jest z nami do dziś. Wiosną debiutował także nasz dotychczasowy junior – Krystian Lelek, i trzeba przyznać, że premierowa runda była dla niego bardzo udana.

A jaka była dla całego Hutnika? Cel podstawowy, czyli wydostanie się ze strefy spadkowej – nie został osiągnięty. Mimo to, hutnicy, mimo kiepskiego początku, walczyli bardzo dzielnie, notując min kapitalną serię pięciu zwycięstw z rzędu u siebie. W 14 grach uzyskaliśmy 20 punktów, co daje średnią nie tak wiele gorszą od wiosny '21: 1,43 punktu na mecz. Do standardowego utrzymania to nie wystarczyło, ale jak dobrze wiemy, gra o 15 miejsce była, jak najbardziej, batalią o coś. I za to mocno przebudowanej ekipie, w której nie wszystkie transfery były strzałami w „10”, należą się brawa.

Teraz znów mamy zimę. Kolejną spędzamy w strefie spadkowej. I jak w poprzednich latach ogrzewamy się wieściami o transferach. Te, jak na razie, są dość optymistyczne. Pozyskujemy piłkarzy ogranych, którzy stanowili o sile swoich zespołów w rundzie jesiennej. Przed nami kolejne tygodnie przygotowań, zaraz zaczynamy pierwsze gry kontrolne. O ile przed sezonem drużyna była wielką niewiadomą, to teraz mamy podstawy, by liczyć, że ekipa zaskoczy i będziemy punktować solidnie. Huta czeka...

 

Wstecz