Wygrana z wiceliderem

Parafrazując słynnego mema: niedziela wieczur i humor gituwa. Spotkanie przeciwko wiceliderowi było prawdziwym pokazem siły i skuteczności. Dużo dynamiki i walka o gole do samego końca - takiego Hutnika chcemy oglądać!


Pierwsza okazja dla naszej drużyny była już w trzeciej minucie, kiedy to Krystian Lelek urwał się obrońcom na prawym skrzydle. Jego dośrodkowanie zostało jednak skasowane, a piła wyszła na aut.


Ta akcja przyniosła jednak bramkę, choć niebezpośrednio. Po dalekim wrzucie z autu Marcin Wróbel i Łukasz Dynel zderzyli się głowami, a sędzia, po opatrzeniu zawodników, pokazał na “wapno”. Strzał Dominika Zawadzkiego został obroniony, jednak wobec dobitki Tomasz Kucharski był już bezradny.


Kolejne 10 minut to popis Kuby Marcinkowskiego. Szalał na lewym wahadle, napędzał akcje drużyny, dobrze wychodził spod pressingu, a jego podania zaowocowały kilkoma groźnymi wejściami w okolice pola karnego.


Te starania przyniosły wymierny efekt w 23. minucie, kiedy to podanie od naszego bocznego obrońcy trafiło w pole karne pod nogi Miłosza Drąga. Ten dobrze przyjął piłkę i umieścił ją obok bramkarza. 


Spiker ledwo skończył ogłaszać drugiego gola, a już padł trzeci. Deniss Rakels dostał piłkę z boku pola karnego, przedryblował dwóch obrońców i dobrze uderzył przy krótkim słupku. Trzech goli w ciągu 25 minut nie spodziewał się chyba żaden bukmacher.


W kolejnych minutach próbował szarpać ŁKS, ale na drodze stawali albo nasi obrońcy, albo Wiktor Kaczorowski.


Przed znakomitą sytuacją na podwyższenie prowadzenia stanął w 33. minucie Krystian Lelek. Zanim zdążył oddać strzał z pola karnego osaczyli go jednak obrońcy i piłka opuściła plac gry.


W 40. minucie goście wykonywali rzut wolny. Zdecydowali się na niski strzał ze sporej odległości. Uderzenie było naprawdę soczyste i minimalnie minęło słupek bramki Hutników. W doliczonym czasie gry kolejny mocny strzał gości obił poprzeczkę, a minutę później Oliwier Sławiński nie trafił z 5 metrów w bramkę. Na tym emocje w pierwszej połowie się zakończyły. Wynik bramkowy wskazuje na dominację Hutników, ale trzeba powiedzieć, że mecz był w pierwszej połowie bardzo otwarty. Posługując się terminologią bokserską, była to wymiana ciosów, ale to Hutnicy częściej trafiali.


Druga połowa rozpoczęła się od dwóch stałych fragmentów dla naszej drużyny - rzutu rożnego i rzutu wolnego. Przy obu bramkarz gości miał trochę pracy, ale żaden nie znalazł drogi do bramki. 


Przez pierwsze 10 minut drugiej połowy gra toczyła się głównie na połowie gości. Gracze rezerw Rycerzy Wiosny mieli problem z wyprowadzeniem piłki, a po jej stracie często doskakiwali z pressingiem, najczęściej z faulem. Ricardo Gonçalves do Nascimento złapał dwie żółte kartki w przeciągu kilku minut i musiał w 59. minucie opuścić plac gry. Przez następne pół godziny Hutnicy grali więc w przewadze.


10 minut później na boisku pojawili się Michał Głogowski i Filip Jania. Ten pierwszy zaliczył istne wejście smoka - w 78. minucie znalazł się z piłką w polu karnym, minął balansem obrońcę i pokonał bramkarza niskim, mocnym strzałem podwyższając prowadzenie do czterech goli.


Nawet przy tak okazałym prowadzeniu nie ustawaliśmy w atakach. Pressing był założony bardzo wysoko, a na połowie rywala zawsze zostawał czyhający na długie piłki Marcin Wróbel. Kilka minut po zdobyciu czwartego gola nasz snajper wszedł z piłką w pole karne i oddał mocny strzał w kierunku prawego słupka. Przed manitą uratował gości tylko refleks Tomasza Kucharskiego.


Goście zdobyli honorową bramkę w doliczonym czasie gry. Po dośrodkowaniu z lewej strony strzałem głową piłkę w bramce umieścił Jędrzej Zając. Była to ostatnia akcja meczu, sędzia nie pozwolił już wznowić gry ze środka boiska.


W tym spotkaniu zobaczyliśmy wszystko, co chcemy oglądać w każdym meczu - dynamiczne akcje, wysoki pressing, głód gry do ostatnich minut, no i oczywiście grad goli. Liczymy na powtórkę już w kolejną niedzielę!


Hutnik Kraków - ŁKS II Łódź 4:1 (3:0)


Bramki: 1:0 Zawadzki 7, 2:0 Drąg 23, 3:0 Rakels 24, 4:0 M. Głogowski 79, 4:1 Zając 90+4.


Hutnik: Kaczorowski - Kieliś, K. Głogowski, Wenger, Marcinkowski - Drąg, Zawadzki (84 Ikwuka) - Lelek (70 M. Głogowski), Budziński (78 Świątek), Rakels (70 Jania) - Wróbel (84 Szablowski).


ŁKS II: Kucharski - Bąkowicz, Ślęzak, Koprowski, Radziński (78 Wszołek) - Glapka (46 Zając), Łabędzki (46 Lipień), Lorenc (63 Kamon), Małachowski, Ricardo - Dynel (9 Sławiński).


Sędziował: Mariusz Myszka (Stalowa Wola).


Żółte kartki: Wróbel, K. Głogowski, Drąg - Dynel, Ricardo dwie, Małachowski. 


Czerwona kartka: Ricardo (60).

 

Wstecz