Mecz Przyjaźni miał być początkiem nowego otwarcia. Tak naprawdę nie było wiadomo, czego się spodziewać - Stomil zmienił trenera w grudniu, my raptem kilka dni temu. Jedno było pewne - obie drużyny potrzebują wygranej, więc czekaliśmy na wysoką intensywność. Jak się okazało, mocno się rozczarowaliśmy
W 8. minucie strzał na bramkę zamienił Filip Laskowski. Szybko stracona bramka oznaczała to, że trzeba było szybko zabrać się do pracy. W 15. minucie mieliśmy dobrą okazję z rzutu rożnego, ale po strąceniu piłki fatalnie przestrzelił Kamil Głogowski.
Minuta 25. to kolejny dobry strzał gospodarzy. Po wrzucie piłki z autu piłka została wycofana pod pole karne, a w stronę bramki Doriana Frątczaka poleciała potężna bomba. Minęła ona słupek naszej bramki o kilkanaście centymetrów.
Kolejna sytuacja przyszła 10 minut później. Z głęboko ustawionej na rzucie wolnym piłki próbowaliśmy zaskoczyć dośrodkowaniem, ale bramkarz gospodarzy złapał piłkę ponad głową skaczącego Marcina Wróbla.
Chwilę potem mieliśmy rzut rożny. Jedyne co z niego wynikło to akcja przeciwnym skrzydłem, po której Miłosz Drąg oddał centrostrzał mijający bramkę Stomilu. Jak mawia stare piłkarskie porzekadło, niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Ta zemściła się niedługo.
W 41. minucie gracze gospodarzy przeprowadzili akcję lewym skrzydłem. Strzał z narożnika pola karnego odbił się jeszcze od Igorsa Tarasovsa i kompletnie zmylił Doriana Frątczaka. Przegrywaliśmy zatem już dwiema bramkami. W doliczonym czasie próbowaliśmy jeszcze szansy skrzydłem, ale na próżno. Sędzia zaprosił obie ekipy do szatni przy dwubramkowym prowadzeniu gospodarzy.
Pierwsza część drugiej połowy była leniwa jak wielkosobotni poranek. Serca szybciej zabiły nam w 57. minucie, kiedy to po ładnej akcji lewym skrzydłem piłka trafiła pod nogi Krystiana Lelka. Nasz młody napastnik uderzył z 11 metrów bardzo ładnie, technicznie, ale prosto w poprzeczkę.
Oblężenie bramki gospodarzy trwało jeszcze przez ok. 10 minut, ale nie przyniosło ono wymiernych efektów. Stomil bronił się dobrze wychodząc ostatecznie z pressingu i zażegnując tarapaty. Po tej fazie mecz wrócił do standardowego dzisiaj tempa - leniwego i niespiesznego.
Ostatni gwóźdź do trumny gospodarze zabili w 83. minucie. Bartłomiej Florek znakomicie urwał się obronie Hutników i pewnym, płaskim strzałem umieścił piłkę w siatce Doriana Frątczaka. Na nasze szczęście kolejny strzał oddany minutę później był niecelny.
Po trzech doliczonych minutach sędzia zagwizdał po raz ostatni. Stomil Olsztyn zwyciężył w meczu przyjaźni 3:0. Okazja na rehabilitację w kolejną sobotę, 6 kwietnia, o 15:30, kiedy to zagramy na Suchych Stawach z KKS-em Kalisz.
Stomil Olsztyn - Hutnik Kraków 3:0
Bramki:
1:0 Filip Laskowski, 2:0 Karol Żwir, 3:0 Bartosz Florek
Stomil: 30. Miłosz Garstkiewicz - 50. Michał Karlikowski, 14. Filip Szabaciuk, 25. Hubert Sadowski, 3. Lukáš Kubáň, 10. Karol Żwir - 7. Hubert Krawczun (46, 9. Piotr Kurbiel), 18. Michal Bezpalec (77, 27. Iwan Brikner), 23. Filip Laskowski, 19. Daniel Pietraszkiewicz (59, 17. Łukasz Szramowski) - 77. Bartosz Florek (87, 74. Mateusz Drabiszczak).
Hutnik: 1. Dorian Frątczak - 17. Sławomir Chmiel (46, 45. Daniel Hoyo-Kowalski), 32. Igors Tarasovs, 47. Kamil Głogowski, 30. Filip Jania (72, 23. Jakub Marcinkowski) - 9. Krystian Lelek (59, 77. Michał Głogowski), 6. Maciej Urbańczyk (83, 21. Karol Szablowski), 10. Miłosz Drąg (59, 8. Dominik Zawadzki), 27. Marcin Budziński, 92. Deniss Rakels - 99. Marcin Wróbel.
Żółte kartki: Żwir, Laskowski - Lelek, Urbańczyk, Jania, Tarasovs.
Sędziował: Artur Aluszyk (Szczecin).