Nareszcie! Po sześciu porażkach i zeszłorocznym remisie udało się pokonać jednego z najbardziej niewygodnych ligowych rywali.
Już w trzeciej minucie doskonałym rajdem popisał się Jakub Marcinkowski. Jego dośrodkowanie zostało jednak skasowane, a piłka wyszła na rzut rożny, który nie przyniósł efektu. Kilka minut później ten sam zawodnik otrzymał świetne prostopadłe podanie, poklepał z Zawadzkim, który to uderzył piłkę wzdłuż linii bramkowej. Niestety, zabrakło nogi mogącej trącić piłkę do odsłoniętej bramki.
22. minuta to kolejny rajd lewą stroną, tym razem w wykonaniu Marcina Wróbla. Zagrał on piłkę do Denissa Rakelsa, a Łotysz oddał podkręcony strzał. Niestety, obok bramki Oskara Mielcarza. Chwilę później na bramkę uderzali Wróbel i Marcinkowski, obrońcy Wisły musieli się ratować dalekim wybiciem piłki.
W 33. minucie groźnie było pod naszą bramką. jeden z zawodników gospodarzy został sfaulowany praktycznie na linii pola karnego. Strzał głową po dośrodkowaniu z boku szesnastki został jednak świetnie obroniony przez Wiktora Kaczorowskiego.
Pod koniec pierwszej połowy obrońcom urwał się Marcin Wróbel. Poczekał na wchodzącego w pole karne Miłosza Drąga, zagrał mu piłkę, ale obrońca gospodarzy był minimalnie szybszy. Rzut rożny nie przyniósł oczekiwanych rezultatów, a po dwóch minutach doliczonego czasu sędzia zaprosił zawodników obu drużyn do szatni.
Emocje w drugiej połowie rozpoczęły się w 51. minucie za sprawą dośrodkowania i strzału głową ze strony Wisły. Co ciekawe, również z lewej strony, dokładnie tej samej, którą w pierwszej połowie atakował Jakub Marcinkowski. Kilka minut później problemów naszemu bramkarzowi przysporzył Klichowicz - strzał zza pola karnego był naprawdę silny i nieprzyjemny dla bramkarza.
Gra nieco później zwolniła. Dużo gry w środku pola i wyczekiwania rywala. Warto było jednak poczekać. W 65. minucie pięknym strzałem z rzutu wolnego popisał się Dominik Zawadzki. Uderzył tuż przy murze, a piłka znalazła drogę do siatki wpadając do niej blisko słupka bramki gospodarzy.
Mimo prowadzenia nie mieliśmy zamiaru odpuszczać. Cztery minuty po objęciu prowadzenia na bramkę uderzył Marcin Budziński, ze światła bramki piłkę wybijało aż dwóch obrońców. Mimo tego sędzia nakazał wznowić grę z “piątki”, a nie z rogu.
W 77. minucie kapitalną okazję miał Marcin Wróbel. Urwał się obrońcom, przez dobre 20 metrów biegł oko w oko z bramkarzem gospodarzy. Uderzył mocno, ale Oskar Mielcarz instynktownie wyciągnął rękę i obronił ten strzał. W dalszym ciągu prowadziliśmy tylko jedną bramką.
Kilka minut później fenomenalnym instynktem popisał się Patryk Kieliś. Zobaczył, że bramkarz wyszedł daleko przed linię bramkową i huknął z własnej połowy. Odrobinę za mocno - piłka spadła na górną siatkę tuż za poprzeczką.
W doliczonym czasie gry okazję do wyrównania mieli jeszcze gospodarze, z dobrej strony pokazali się jednak obrońcy i Wiktor Kaczorowski.
Hutnik odniósł pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w sezonie i pierwsze nad Wisłą Puławy w historii. Przy okazji zafundował Wiśle pierwszą domową porażkę w sezonie. Kolejne spotkanie Hutników to domowy pojedynek z rezerwami ŁKS-u w kolejną niedzielę o 15:00
Wisła Puławy – Hutnik Kraków 0:1 (0:0)
Bramka: Zawadzki 65
Wisła: Mielcarz – Pavlas (86 Kołtański), Wiech, Noiszewski, K. Kaczorowski (86 Kargulewicz), Skałecki, Przywara (66 Nojszewski), Klichowicz (75 Bortniczuk), Janicki (75 Kumoch), Puton, Retlewski. Trener: Michał Piros
Hutnik: W. Kaczorowski – Marcinowski, Wenger (90 Świątek), Głogowski, Zawadzki, Lelek (80 Chmiel), Drąg, Kieliś, Budziński, Rakels, Wróbel. Trener: Bartłomiej Bobla
Żółte kartki: Skałecki, Wiech, Retlewski, Pavlas – Lelek, W. Kaczorowski
Sędziował: Damian Gawęcki (Kielce)