Porażka w Stalowej Woli

Początek meczu był dość leniwy. Próbowali głównie gospodarze, ale były to strzały z dużej odległości, po mało dynamicznych akcjach. Poza tym gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska. 


Do 20. minuty to gospodarze mieli więcej z gry. Niewiele więcej, ale więcej. Dość szybko złapaliśmy dwie żółte kartki i musieliśmy uważać w obronie. Mimo tego ataki Stali kończyły się jedynie niegroźnymi stałymi fragmentami gry.


Mimo tego to my strzeliliśmy pierwszą bramkę. Po zamieszaniu w polu karnym piłka trafiła pod nogi Krystiana Lelka, który z najbliższej odległości wpakował piłkę do bramki. Niestety, gospodarze szybko wyrównali. Po dalekim wrzucie z autu jeden z graczy Stali przedłużył piłkę głową, a Adam Imiela strzałem z kilku metrów pokonał Wiktora Kaczorowskiego.


W drugą połowę mocniej weszli gospodarze. Najpierw mocny strzał z prawego narożnika pola karnego, potem dwa rzuty rożne no i w końcu przewinienie, które zaowocowało rzutem karnym.


Piłkę na “wapnie” ustawił sobie Jakub Kowalski. Wziął rozbieg, chwilę podrobił, aż w końcu huknął w prawą stronę, blisko słupka. Wiktor Kaczorowski wniósł się jednak na szczyt swoich umiejętności - wyciągnął się jak struna i pewnie obronił strzał z “jedenastki”. Tablica wyników nadal pokazywała wynik 1:1.


W 60. minucie prawym skrzydłem urwał się Krystian Lelek. Zagrał świetną piłkę na wolne pole do Denissa Rakelsa, łotysz uprzedził obrońców, ale jego strzał wylądował na bocznej siatce bramki Stali.


Niecałe 15 minut później akcję zawiązał znany wszystkim duet Rakels - Budziński. Panowie poklepali przed polem karnym, Budzik zdecydował się na strzał, który trafił ostatecznie w obrońcę popularnej Stalówki.


Tuż po tym Budziński niecelnie odegrał do tyłu, piłkę przejęli gracze gospodarzy. Ta trafiła pod nogi Lucjana Klisiewicza, a ten oddał taki strzał, że wszyscy na stadionie złapali się za głowy. Dobre 25 metrów odległości, potężna siła uderzenia, a pająk mieszkający w narożniku bramki musiał się ekspresowo wyprowadzić. Wiktor Kaczorowski nie miał nic do powiedzenia, a Stal wyszła na jednobramkowe prowadzenie.


Około 80. minuty Hutnicy założyli Stalowcom hokejowy zamek pod bramką. Oblężenie nie przyniosło jednak oczekiwanego efektu.


W doliczonym czasie gry mieliśmy jeszcze dwa rzuty wolne, znacznie groźniejszy był ten drugi. To po nim piłka trafiła pod nogi Krzysztofa Świątka, który wstrzelił piłkę w pole karne. Po tym zagraniu obrońcy gospodarzy musieli wybijać piłkę z linii bramkowej.


Niestety, był to ostatni akcent tej rywalizacji. Hutnicy ponieśli drugą w tym sezonie porażkę. Okazja na rehabilitację już w następną niedzielę o 13:00, kiedy to zmierzymy się u siebie w meczu przyjaźni ze Stomilem Olsztyn.


Stal Stalowa Wola - Hutnik Kraków 2:1 (1:1)


Bramki: 0:1 Lelek 32, 1:1 Imiela 34, 2:1 Klisiewicz 75.


Stal: Smyłek - Kowalski (68 Seweryn), Banach, Oko, Urban (63 Górski) - Sukiennicki (46 Ziarko), Soszyński, Mydlarz, Imiela (86 Kościelniak) - Chełmecki, Klisiewicz (86 Rogala).


Hutnik: Kaczorowski - Kieliś, K. Głogowski (90+1 Kubowicz), Wenger, Marcinkowski - Drąg, Zawadzki - Budziński (81 Świątek) - Lelek (76 M. Głogowski), Wróbel, Rakels (76 Chmiel).


Sędziował: Rafał Rokosz (Katowice). 


Żółte kartki: Imiela, Chełmecki - Zawadzki, K. Głogowski, Drąg, Kaczorowski, Budziński, Kieliś.

Wstecz