Hutnik to klub każdego z nas, tych w gabinetach, tych na boisku i szatni czy na trybunach. Tych małych i tych nieco większych. To Akademia Piłkarska, setki dzieci, różne sekcje, wiele emocji i naturalnie niezliczona ilość historii. Każda inna, ale tak samo ciekawa, jedne zaczynają się w odległej przeszłości, inne dopiero co startują, wszystkie mają wspólną cechę: łączą je biało-błękitno-niebieskie barwy. W drugim tekście z cyklu „Mój HKS” przed Wami Paweł Dudek, członek zarządu Stowarzyszenia Nowy Hutnik 2010 oraz dyrektor klubu d.s. wynajmu obiektów.
Jak to wszystko się zaczęło? Gdzie sięgają marzenia? Hutnik to ogromna część życia wielu ludzi, którzy są z nim na dobre i na złe, poświęcają się i trwają, niezależnie od sytuacji. Podobnie jest w przypadku Pawła Dudka, który na Suchych Stawach obecny jest już od ponad 30 lat. Kibic, członek zarządu Stowarzyszenia Nowy Hutnik 2010, dyrektor d.s. wynajmu obiektów. Jaka jest jego historia?
Pierwsza wizyta na stadionie Hutnika?
Pierwszy raz pojawiłem się na Suchych Stawach w sezonie 1991/92, to był mecz z Widzewem Łódź, wygrany 2:0.
Najlepszy mecz jaki widziałem na Suchych Stawach to?
W przeciągu tylu lat takich meczów było bardzo dużo, jednak najbardziej w pamięci utkwiły mi z Sigmą Ołomuniec (zwycięstwo 3:1) oraz przegrany z AS Monaco – oba w Pucharze UEFA. Jeśli sięgnę pamięcią do obecnych czasów to domowe spotkanie z Motorem Lublin, które wygraliśmy 5:3 i mecz z Zagłębiem Sosnowiec wygrany na wyjeździe.
Niezapomniany wyjazd?
Tych niezapomnianych wyjazdów było wiele, ale te z lat dziewięćdziesiątych miały swój klimat. Mecze w Zabrzu, Chorzowie, Mielcu, na stadionie Wisły Kraków.
Mój ulubiony zawodnik z przeszłości to...?
Ulubiony zawodnik to oczywiście Leszek Kraczkiewicz. Pseudonim „Mały”.
Bramka, którą pamiętam do dziś?
Bramka, którą pamiętam do dziś to ta strzelona bezpośrednio z rzutu rożnego przez Michała Stolarza z Sigmą Ołomuniec.
Dlaczego „HKS”?
Pochodzę z dawnego osiedla Dąbrowszczaków, które kibicowało Wiśle Kraków. Pewnego dnia pojechałem z kolegami na mecz Wisły i nie zostałem wpuszczony z powodu braku pieniędzy na bilet. Koledzy weszli na stadion, a ja autobusem wróciłem do domu. Wtedy powiedziałem sobie, że więcej moja noga na Reymonta nie postanie. Wiedziałem też, że paru chłopaków chodzi na mecze Hutnika – chłopaków z osiedla - i zabrałem się z nimi. Tak już zostało do dnia dzisiejszego!
Hutnik znaczy...?
Znaczy klub ponad wszystko. Po tylu latach nie wyobrażam sobie życia bez Hutnika. Dziś oczywiście w innej roli niż kiedyś, już nie jako czynny kibic, ale jestem dumny, że mogę działać w klubie i jestem też jakąś jego historią.
Co lubię najbardziej podczas wizyt na Ptaszyckiego?
Najbardziej lubię rodzinny klimat. Wszyscy się prawie znamy. Obecnie na mecze uczęszcza sporo kibiców, którzy razem ze mną zaczynali przygodę na Suchych Stawach, więc zawsze można się spotkać i powspominać dawne czasy.
Wydarzenie związane z klubem, które utkwiło mi w pamięci?
Z jednej strony upadek klubu w 2010, gdzie myślałem, że to koniec. Na szczęście szybko okazało się, że Hutnik przetrwa, ale zaczyna wszystko od nowa. Inne? Dołączenie do Stowarzyszenia, w którym jestem obecny do dziś.
Gdzie widzę „Dumę Nowej Huty” za 5 lat?
Marzy mi się ekstraklasa. Szczerze chciałbym także, aby klub dalej prężnie się rozwijał, z naciskiem na działanie Akademii Piłkarskiej Hutnika Kraków i szeroko rozumiane udoskonalanie infrastruktury. Liczę, że powstanie stadion. Chcę dożyć takiego dnia, w którym zagramy na nowym obiekcie w jak najwyższej lidze.