Impas wciąż trwa

W piłce nożnej nie wystarczy być lepszym, trzeba też wykorzystywać sytuacje. Niestety, właśnie tego nam zabrakło. Mecz był "nasz", kontrolowaliśmy tempo, stwarzaliśmy sobie sytuacje. Wszystko zmieniła jedna sytuacja.

W mecz mocniej weszli goście. Nie mieli za bardzo wyjścia patrząc na sytuację w tabeli. Z ich ataków nic konkretnego jednak nie wynikło. Hutnicy mieli dobrą sytuację w 12. minucie, strzał Rakelsa zatrzymał się wówczas na obrońcy. Gracze Dumy Nowej Huty reklamowali jeszcze zagranie ręką, ale sędzia pozostał niewzruszony.

Kolejną okazję na zdobycie mieliśmy niecałe 15 minut później. Po rzucie wolnym główkował Kubowicz, ale dobrze interweniował jeden z obrońców. Akcja bramkowa przyszła w 44. minucie. Wtedy to Patryk Kieliś zagrał dobrą piłkę do Denissa Rakelsa, a ten pewnym strzałem po ziemi dał nam prowadzenie. 

Po przerwie goście ponownie ruszyli do ataku, ale to my wyprowadziliśmy akcję, która powinna zakończyć się podwyższeniem prowadzenia. W 51. minucie Dominik Zawadzki zagrał znakomitą piłkę do Kielisia, który w sytuacji sam na sam uderzył wprost w bramkarza. W kolejnej akcji pokazał się Kamil Głogowski, ale nie tak, jakbyśmy tego oczekiwali.

Kilka minut po szansie na wyjście na dwubramkowe prowadzenie z kontrą ruszyła Sandecja. Kwietniewski urwał się z piłką, a Kamil Głogowski zaatakował go ostrym wejściem. Sędzia nie miał innego wyjścia, jak tylko ukarać naszego obrońcę czerwoną kartką. To zdarzenie dodało naszym rywalom wiatru w żagle, i to momentalnie.

Sam Kwietniewski huknął z rzutu wolnego po ziemi zdobywając bramkę wyrównującą. Czerwona kartka i gol w krótkim odstępie czasu wyraźnie napędziła naszych rywali, szala momentalnie przechyliła się na ich stronę. 10 minut po wyrównaniu pięknie z woleja przymierzył Potoma, ale jeszcze lepiej obronił Kaczorowski. Ten sam zawodnik miał jeszcze dobrą sytuację w 79. minucie, ale nie trafił czysto w piłkę.

Ostatni zryw Hutników miał miejsce w 84. minucie; na bramkę popędził Michał Głogowski, ale udało się wywalczyć tylko rzut rożny. Pięć minut później miał miejsce ostatni zryw gości - zakończony bramką. Tym razem Potoma nie dał szans Kaczorowskiemu. Po kilku minutach doliczonego czasu sędzia zakończył spotkanie, a nasza trzecia z rządu porażka stała się faktem. Okazja na rehabilitację w sobotę, 14 października. Zagramy na wyjeździe z Polonią Bytom.

Hutnik Kraków - Sandecja Nowy Sącz 1:2 (1:0)

Bramki: 1:0 Rakels 44, 1:1 Kwietniewski 56, 1:2 Potoma 89.

Hutnik: Kaczorowski – K. Głogowski, Kubowicz, Wenger, Marcinkowski – Drąg, Zawadzki (73 Budziński) – Rakels (73 Lelek), Kieliś, Jania (64 M. Głogowski) – M. Wróbel (90+3 Ikwuka).

Sandecja: Sokół – Kowalik (46 Talar), Słaby, Rutkowski – Nawotka, Bartków (46 Galara), Kołbon, Sobczak (88 Orzeł) – Potoma (90+1 Vaclavik), Kwietniewski - J. Wróbel (90+3 Marcinho).

Sędziował: Sebastian Tarnowski (Wrocław).

Żółte kartki: Kieliś, Kubowicz, Drąg, M. Głogowski - Kwietniewski.

Czerwona kartka: K. Głogowski (54).

 

 

Wstecz